Zakładając na początku 2009 roku Twittera
za namową mojej rówieśniczki, piosenkarki Izy Lach, poznanej na... Myspacie, by
śledzić Johna Mayera, nie spodziewałam się, że czeka mnie aż tak duża przygoda
związana dopiero od niedawna ze środowiskiem polskiej części.
Założyłam Twittera, gdy - wydawało mi się
tak przynajmniej - mało Polaków miało tam konto. Patrząc dziś na moje pierwsze
twitty, wiem jak zaniżałam poziom pisząc o tym że pada deszcz, czy za oknem hałasuje
festyn, czy wrzucając cytaty z piosenek artystów anglojęzycznych... ale głównie
francuskojęzycznych. Od wielu lat moją wielką miłością - czasami z
wzajemnością, czasami nie... - jest język francuski i kultura frankofońska -
głównie muzyka będąca na czele list przebojów we Francji. I po tym jak
zrozumiałam jak się "śledzi", "ćwierka", zaczęłam szukać
artystów z Myspace, Facebooka na Twitterze. We Francji boom na Twittera też
niedawno dopiero wybuchł, ale za to z Quebecu,z którego też pochodzi kilku artystów,
których lubię, już wtedy było kilka osób. I szczerze? 1) Wystarczyło im
powiedzieć, w języku angielskim bądź francuskim - na francuskich działa tylko
francuski ;-) - że zna się ich piosenkę i słucha się ich...z Polski. Na
Myspacie, gdy wykorzystywałam argument kraju, raczej słabe robiło to wrażenie..
Może też dlatego że moja znajomość języka była zdecydowanie niższa też. Dopiero
na Twitterze, gdzie kontakt był bliższy, gdy artyści sami odpisywali w krótkich
tekstowych wiadomościach, doceniłam swoje pochodzenie. Słówko Poland/Pologne
sprawiało - i do dziś nadal sprawia - na artystach francuskojęzycznych duże
wrażenie. Gabrielle Destrosmaisons, Lucy z musicalu Dracula, entre l'amour et
la mort, była jedną z pierwszych które zachwyciły się Polską. Julie Zenatti,
Fleur-de-Lys z pierwszej wersji musicalu Notre Dame de Paris, napisała mi że
zawsze chciała zaśpiewać w Polsce, a gdy odpisałam że chętnię ją ugościmy,
napisała że zaśpiewa w moim salonie. Znana u nas kanadyjska piosenkarka Natasha
St-Pier (Un ange frappe a ma porte, Tu trouveras) ostatnio napisała, że chce
wraz ze swoim nowym projektem - śpiewanymi tekstami św. Teresy z Lisieux -
chociaż na chwilę wpaść do Polski, bo bardzo miło wspomina swój pobyt w
Warszawie. Jeśli Natasha przyjedzie, możecie dziękować mnie :)
Czyli po pierwsze, w sumie chyba jedyne
najważniejsze: interakcja. Żeby się wyróżnić jeszcze dodatkowo, bo czasami
słowo Poland łatwo się rozmywa w morzu "mentions",2) warto stawiać na
jakość. Bo co da naprawdę słaby tweet: I love you, please follow me! gdy można
zachęcić jakąś błyskotliwą reakcją na to co dana osoba pisze, czy co się dzieje
w jej życiu, czy to prywatnym, czy zawodowym, na reakcję. Jeśli widzę, że dany
Artysta jest akurat online, czy po prostu niedawno coś napisał, warto do niego
napisać z komentarzem, i emotikonką. Można być pewnym, że wzbudzi taki tweet
reakcję. A po co psuć sobie dzień złymi emocjami? 3) Nie warto wdawać się w
kłótnie z artystami, czy ich fanami, których się nie lubi. Po co? Owszem,
poćwiczyć można tym znajomość przekleństw, ale po jeszcze wkurzyć się w
cyberprzestrzeni, gdy w pracy czy na uczelni znajomi wystarczająco psują
nastrój?
4) Nie zaszkodzi też napisać swoją
wiadomość poprawnie. Wprawdzie akurat piosenkarze nie są purystami językowymi,
a znajomi z zagranicy poprawią, a czasami nawet jakiś Twitterowy bot
automatycznie wygeneruje wiadomość o błędzie, ale warto się starać. Tu nie
liczy się ilość, tylko jakość i na te 140 znaków warto się postarać. Dlatego,
mając nawet tylko Google Translate na podorędziu, warto sprawdzić w słowniku
czy dane słowo jest poprawne, czy szyk zdania jest dobry. Tym samym, też
czytając twitty osób zza granicy, można, nawet bez dużej naszej wiedzy, łapiemy
język.. nawet bez wyjeżdżania z kraju. A nuż ktoś z zagranicy też postara się
do nas odpisać w naszym języku? Ja mam dużą frajdę jak ktoś, nawet z błędami,
napisze do mnie "buziaki" :)
Reakcję zupełnie nieznajomych osób zza
granicy, za to czasami bardziej interesujących od artystów, można przyciągnąć
5) komentując wydarzenia oglądane w danym kraju. Ja mam specyficzny gust, nie
lubię oglądać polskich wersji programów rozrywkowych typu Mam talent, za to w
jury i francuskiego, i belgijskiego The Voice są artyści których lubię.
Znajduję stream telewizji w Internecie, i wraz z Francuzami spamuję TL moich
obserwujących przemyśleniami na temat talentów we francuskiej edycji. I jeśli
otaguję to hashtagiem #thevoice, mój tweet widzą Francuzi i wchodzą w
interakcję, czy retwittują mój twitt.. jeśli oczywiście spodoba im się. Tym samym
można poznać naprawdę ciekawe osoby.. a potem poznać je na żywo. Myspacowe,
Facebookowe i Twitterowe przyjaźnie warto przenosić do "prawdziwego"
życia. Moją pasją jest też piłka nożna, a zwłaszcza klub FC Barcelona. Moi
polscy znajomi nie są zbyt zachwyceni, gdy z hashtagiem #fcblive spamuję ich
informacjami o pięknej, kolejne bramce Leo Messiego, ale za to ja się cieszę
gdy dostaję reakcję znajomego z Anglii, który też jest wniebowzięty podaniem
Iniesty, czy dziewczyny ze Szwajcarii, która znowu narzeka na włosy Cesca
Fabregasa.
Na slawistyce - sla-wi-sty-ce - czyli
filologii chorwackiej - ciężko było mi znaleźć portale związane z nauką języka.
Jednak, dzięki stronom związanych z portalami takimi jak nasza wp.pl, czyli
jutarnji.hr czy słoweński dnevnik.si, które już od 2009 są na Twitterze, tuż po
opublikowaniu informacji wiem o niej,6) mogę kliknąć dalej link by przeczytać
dłuższy artykuł i poszerzyć swoją wiedzę o świecie i znajomość języka. A
Jutarnji na jakąś moją reakcję też zaczął mnie śledzić. Czyli - interakcja =
reakcja. :)
Dlatego nie wolno się bać śledzić kilku
osób więcej, czytać 140 znaków nie tylko w języku polskim, czy pisać w innym
języku, nawet narażając się na zdziwione twitty Polaków. Moje Twitter to moje
konto, i tylko i wyłącznie, i nawet tracąc dwóch obserwowanych z Polski, można
zyskać 5 nowych znajomych spoza kraju. A czy warto? Pokaże wycieczka do kraju i
darmowy przewodnik po np. Paryżu znający miasto jak własną kieszeń :)
@margotana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz