sobota, 25 maja 2013

I komu bije dzwon w tym obojętnym świecie..?


Inspiracja przyszła, gdy włączyłam sobie wspomnienia, czyli album Reviens Garou. Zanim zaczniecie oceniać, i zanim ja zacznę żałować, posłuchajcie trzeciego utworu na płycie, i zobaczcie tłumaczenie refrenu (moje):

C’ n’est pas “ L’adieu aux armes
C’est un monde qui disparaît
Les missiles n’ont pas le charme
Du vieux fusil d’Hemingway

Et “Pour qui sonne le glas
Dans ce monde “anyway”
Chacun de nous finira
Comme le vieil Hemingway
To nie jest "Pożegnanie z bronią"
To ten świat znika
Naboje już nie mają uroku
Jak te ze starej broni Hemingwaya

I "Komu bije dzwon"
W tym obojętnym świecie
Każdy z nas skończy tak
Jak stary Hemingway
Każdy, kto mnie choć chwilę zna, wie, jak ważna była w moim życiu była muzyka Garou. Tak, absolutny pop itd itp, ale to on był pierwszym artystą, którego w muzyce pokochałam ja sama, bez żadnych zachęceń od strony rodziców, przyjaciół, mediów. No dobrze, trochę mediów, bo to w czasie festiwalu w Sopocie w 2002 roku, gdy Garou pokazał się na scenie, podbił moje 13-letnie serce. I powszechnie też wiadomo, że w tej chwili jesteśmy w separacji, i pan Garand musi nagrać porządną płytę by mnie przebłagać, ale cóż, sentyment pozostał.
A Hemingway? Zawsze czytałam książki. Od przedszkola pochłaniałam wszystko co ma okładkę i więcej niż 5 stron. Od ulubionych lektur "Oto jest Kasia", przez "Jeżycjadę", pod koniec podstawówki, czyli w tym czasie, co poznałam muzykę Garou, zaczęłam poznawać klasykę. Gdy pod koniec 2003 roku, gdy Reviens ukazało się, znałam już "Starego człowieka i morze". A gdy został mi przetłumaczony tekst, sięgnęłam po więcej od niego. Dysonans? Oj, wielki.
A jednak. Hemingway, urodzony jeszcze w XIX w., był korespondentem w czasie II wojny światowej i hiszpańskiej wojny domowej, obracał się w Paryżu wśród bohemy, był przedstawicielem modernizmu. Twórca - właściwie populizator, bo jak twierdzą opowieśći, to mechanik auta Gertrudy Stein wymyślił to określenie - hasła "stracone pokolenie", lost generation, doskonale widział już wtedy dokąd idzie świat. Obciążony chorobą genetyczną, po wypadku w Afryce, bał się o swój kubański dobytek, o swoje bezpieczeństwo. Po jednej nieudanej próbie samobójczej w kwietniu 1961, odebrał sobie życie 2 lipca 1961 roku, tak jak jego ojciec, czy rodzeństwo, a potem wnuczka.
Jego powieści, zawsze gdy do nich wracam, obezwładniają mnie. Hemingway nie pisał trudnym językiem, przeciwnie. Opowiadał szczerze o ważnych sprawach, o swoich przeżyciach. I mimo, że można o nim powiedzieć, że nie był tryskającym cały czas optymistą, ze "Starego człowieka i morze" wypływa refleksja, że człowiek jest zdolny zrobić wszystko, oraz że jeśli chcemy, możemy pokonać wszystkich. W innych utworach pisze o miłości - tej zakazanej, niedostępnej, tej wytrwałej. I mimo że przewija się śmierć, to naprawdę ważne jest dla niego życie. Hemingway kochał ten świat - moi znajomi - i szczerze, ja też - nie lubią długich opisów przyrody. A ja jednak kocham styl Hemingwaya, jego opisy natury z "Pożegnania z bronią" są przejawem jego geniuszu.
A co najważniejsze, Hemingway był doskonałym obserwatorem społeczeństwa. Jego doskonale pokazane w "Mieć czy nie mieć" społeczeństwo dotknięte kryzysem oraz początki ruchu komunistycznego na Kubie, czy opisy wojny w "Komu bije dzwon" przyprawiają o dreszcz. Autor dawał z siebie wszystko poświęcając się temu co robi - pisaniu.
I kochał życie. Doskonale oddał to w "Komu bije dzwon". W ostatnim rozdziale, główny bohater, gdy leży na ziemi ze złamaną nogą, myśli nad samobójstwem w celu uniknięcia schwytania przez wroga.
" Nie chcę robić tego samego, co ojciec. Zrobię, jeżeli będzie trzeba, ale wolałbym nie musieć "
Wiedział, że prawdopodobnie to choroba genetyczna (jak mówią niektórzy, psychiczna) go zmusi.
Mnie Hemingway z jednej strony onieśmiela swoim zarazem prostym, a tym samym genialnym stylem. Bałabym się do niego podejść w paryskim barze, bo wiem, że nie miałabym nic do powiedzenia, że wstydziłabym się. A zarazem naprawdę mocno chciałabym posłuchać jego opowieści o Hiszpanii, o corridzie, o życiu paryskiej bohemy, o wywiadzie z Mussolinim który udało mu się przeprowadzić. Wdychałabym zapach jego cygar i piła z him martini, czy absynt bez cukru. Tu znajdziecie więcej informacji o ulubionych alkoholach Hemingwaya, i dowiecie się, że pisarz nie pił gdy pisał...! Bo.."Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami. "

A mój ukochany cytat z Hemingwaya to: "Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny. " Oh damn right....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz